Wizytę w Paryżu rozpoczynamy z samego rana w dniu meczu.
Jeszcze na lotnisku w Warszawie było widać tłumy kibiców udających się na mecz.
W tym dniu leciało kilka dodatkowych samolotów do stolicy Francji. ¾ samolotu to
byli kibice. Na Charles de Gaulle wylądowaliśmy około 9:00. Lotnisko olbrzymie,
łatwo się zgubić W pocie czoła szukamy punktu gdzie możemy kupić bilety na
kolejkę RER (kolej podmiejska). Należy zaznaczyć, że kolej to jedyna oprócz
TAXI droga wydostania się z lotniska. CDG znajduje się ok. 20 km od Paryża.
Taksówka do centrum Paryża kosztuje ok. 150€!!! Także polecam podróż koleją do
Paryża. To tylko 25 min. drogi a bilet kosztuje 11,50€.
Na lotnisku pełno
kibiców. Przede wszystkim z Niemiec i Polski. Jednak spotkaliśmy także sporo Anglików,
Szwedów czy Irlandczyków. Pociągiem jedziemy na dworzec Gare Du Nord, jeden z
największych w Europie. Po drodze mijamy nasz cel podróży Stade de France. Jest
nawet bezpośrednia stacja kilkadziesiąt metrów od stadionu. Na lotnisku wisi
kilka plakatów z logo EURO 2016 i są też punkty informacyjne z wolontariuszami.
Trzeba zaznaczyć, że każdy z nich mówi co najmniej w jednym języku obcym. Co
nie jest takie oczywiste we Francji. Na Gare Du Nord przesiadamy się w metro.
Tłumy są niesamowite. I tutaj widzimy prawdziwe mistrzostwa i ten słynny stan
wyjątkowy. Mnóstwo żołnierzy i policjantów uzbrojonych po zęby. Broń długa,
krótka, gazy łzawiące, hełmy. Zarówno kobiety jak i mężczyźni. To robi
wrażenie. I tak w wielu miejscach Paryża. W Nicei , o której pisałem wcześniej,
nie było aż takiej sytuacji.
Paryż to prawdziwy tygiel kulturowy. Mieszanina wielu ras i
języków. Co ciekawe najczęściej można na ulicach usłyszeć… arabski. Jednak jest
wiele magicznych miejsc, charakterystycznych tylko dla Francji, ze specyficzną
zabudową i melodiami wygrywanymi na akordeonie w tle.
Docieramy do naszego hotelu nieopodal placu Pigalle (mocno
przereklamowany). W hotelu jest mnóstwo kibiców z różnych krajów, Polaków,
Niemców czy Anglików. Przez to, że Paryż to ogromne miasto, trzeba się naszukać
akcentów związanych z mistrzostwami. A do najbliższego stadionu (Parc des Princes) mamy daleko. Zostaje nam
przyglądanie się jak wygląda reszta miasta i strefa kibica pod Wieżą Eiffle’a.
Po Paryżu jak podróżować to tylko metrem, w mieście jest 16 linii metra. By coś zwiedzić trzeba
naprawdę się najeździć. Jednak jest to bardzo wygodny środek transportu. Trzeba
zaznaczyć, że jest to jedna z najstarszych linii metra w Europie i nie jest
przystosowane do osób niepełnosprawnych, jest wiele schodów, nie ma wind. Także
dla matek z dziećmi będzie uciążliwe podróżowanie podziemną kolejką. Możemy
kupić bilet jednorazowy lub jednodniowy (cena jednorazowego to 1,80€). W wielu
marketach i kramikach można kupić mnóstwo oficjalnych gadżetów z EURO.
W całym mieście gdzie tylko spotykaliśmy kibiców z Anglii, życzyli nam
powodzenia. Wiadomo, Niemcy i Anglicy nie przepadają za sobą.
Moulin Rouge |
Sacre Coeur |
w tle strefa kibica |
W mieście, wbrew
wcześniejszym obawom, komunikacja miejska działa bez zarzutu. Pociągi i metro
punktualne co do minuty. Nie to co w Nicei, czekanie 40 min. na autobus. Strefa
kibica zorganizowana była pod Wieżą Eiflle’a. Jednak, z tego co się dowiedziałem, otwierana
tylko podczas meczu. Pogoda paskudna, nie sprzyja zwiedzaniu. Zbliża się
godzina W. O 18-tej otwierali bramy stadionu. O tej samej porze wyruszamy z
hotelu, razem z nami także kilku Niemców. Bardzo kulturalna atmosfera. Same
uśmiechy i wzajemne życzenie sobie
powodzenia. W drodze do metra spotykamy wielu rodaków, wszyscy wystrojeni w
barwy narodowe. Podążamy w jednym kierunku. Na stacji tłumy. O tej porze
głównie kibice. Ale metro to nic. Na dworcu Gare Du Nord to były dopiero tłumy.
Pociągi nie mogły ruszyć bo ciągle dochodzili ludzie. ¾ składu to kibice. W
końcu jedziemy. Całe szczęście, że to tylko jedna stacja (ok.15 min.) bo nie ma
jak się ruszyć i czym oddychać. Na stacji Stade de France prawdziwe szaleństwo.
Już się zaczęły śpiewy i doping. Niemcy cisi w kilku grupkach, nie są zbyt
wylewni. Ledwo wyszliśmy ze stacji i już pierwsza kontrola. Uzbrojeni
policjanci „trzepali” wszystkie torby. Takich kontroli było w sumie 5. Niestety
były one raczej symboliczne. Sam stadion ma już swoje lata świetności za sobą, ma
on 19 lat. Jest olbrzymi, robi wrażenie. Obiekt może pomieścić 80 100
widzów. Doskonale zlokalizowany między autostradą a trasą do centrum Paryża. Jest mnóstwo schodów. Osoby niepełnosprawne a
nie jeżdżące na wózkach mogą mieć problem z poruszaniem się. Na stadionie nie
ma poręczy. Nawet pełnosprawny człowiek może mieć tu problemy.
Ze względów bezpieczeństwa możemy poruszać
się tylko po swojej trybunie. Wchodzimy tylko jednym wejściem. Reszta jest
odgrodzona płotem. Stadion bardzo surowo urządzony. Dookoła tylko goły beton,
żadnych kolorów. Imponujący jest za to olbrzymi dach dający wrażenie unoszenia
się obiektu. Na trybunach ciasno. Siedzimy jak „sardynki w puszce”. A na tym meczu
nie ma gdzie zmienić miejsca. Polaków było ok. 30 tys. Krzesełka jeszcze z dawnych
czasów- nieskładane. Niestety wylosowaliśmy miejsca w ostatnim, najwyższym
rzędzie. Nie widzimy całej panoramy stadionu tylko boisko i połowę trybuny VIP.
Resztę zasłania dach od trybuny wyżej. Dziś nikt by nie zaprojektował w ten
sposób trybuny.
pierwsza kontrola pod stadionem |
jak to mówią "gra na pół gwizdka" ;) |
nasze miejsca "restricted view" |
Mecz niezwykle ciekawy, chociaż bez goli. Czas na najgorszy
punkt każdego meczu - powrót. Wychodzimy z sektora dopiero jakieś 15 minut po
meczu, strzelając jeszcze pamiątkowe fotki. A pod bramami stadionu niezliczone
tłumy. Nagle droga powrotna stała się mało przepustowa. Co jakiś czas ktoś odpala tradycyjne petardy.
Nagle jakieś 200 m. od stacji kolejowej tłum się zatrzymał. Nikt nie wie
dlaczego. Komunikaty są przekazywane tylko po francusku. Tłum napiera a nic nie
idzie do przodu. I tak jakieś 30 minut. Dopiero po jakimś czasie odkorkowało
się. Jednak to nie był koniec przygód. Drugie tyle staliśmy w wejściu na stację
i na peronie. Ludzie nie mieszczą się w pociągach. Tylko co drugi jedzie w
naszą stronę. Obsługa stacji w ogóle nie mówi po angielsku. Trudno się z nią
porozumieć. Totalny chaos. Pociągi podjeżdżają co 15 minut. Skoro wiadomo o
takim wydarzeniu jakim jest mecz i to na tak dużym obiekcie, powinno to być
inaczej zorganizowane. W końcu wsiadamy do pociągu. Szczęśliwi bo jeszcze są
miejsca siedzące.
Przygoda niesamowita. Wrażenia pozostaną na całe życie.
Jednak tak jak w przypadku opisywanej wcześniej Nicei było sporo mankamentów.
Przede wszystkim związanych z transportem po meczu. Pozostaje nam tylko czekać
na ponowne wielkie wydarzenia w naszym kraju. Tam na pewno organizacja będzie
perfekcyjna.
kolejny powrót do domu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.